Trzy miesiące temu zdobyłam się na odwagę i po raz kolejny
wylałam z siebie niezrozumiałe do dziś jeszcze dla mnie emocje w kawałku „List
w butelce.” Jeszcze wtedy nie chciałam się niczym dzielić w taki sposób bo już
raz tak zrobiłam i pożałowałam. Dziś Wam go prezentuję. Wiem, minęło trochę czasu, ale w sumie cieszę
się, ponieważ miałam dłuższą chwilę by pomyśleć czy warto go udostępniać. A jednak…
Chcę byście posłuchali (niekoniecznie wyrażając swoje zdanie.) W woli ścisłości
(choć może to zabrzmieć paradoksalnie) nie napisałam go dla tzw. „rozgłosu.”
Już mówiłam- gdy człowiekowi przysłowiowo wali się świat
na głowę sięga po różne środki by sobie pomóc. Dla mnie w takim momencie jest
kartka i długopis. Śmierć bliskiej osoby to niewyobrażalny cios bez względu na to jak
było. Może nie warto się tłumaczyć ale chcę byście byli świadomi tego czego
słuchacie, co być może za chwilę wyłączycie bądź przekażecie dalej. „List w butelce” to rodzaj pożegnania z moim
bratem i zwieńczenia tego wszystkiego co wokół nas kiedyś się działo. Jeszcze
za jego życia planowaliśmy nagrać wspólny kawałek- dla naszego kolegi, który po
drugiej stronie znalazł się nieco szybciej. Nie zdążyliśmy. W taki sposób
postanowiłam zrekompensować nas, a
przede wszystkim siebie. Już nie z Nim ale dla Niego.
Na koniec proszę Was, nie oceniajcie mnie
tylko przez pryzmat kilku piosenek na yt bo teksty typu „gwiazdorzysz”, czy „chcesz
się wylansować” bolą. Każdy kawałek ma dla mnie przekaz i niewyobrażalne
znacznie a to jak ludzie to interpretują to już indywidualna sprawa.
Ja jestem szczęśliwa, że udało mi się w końcu to nagrać.
Wielkie pokłony dla Ciebie Maciek za cierpliwość i pomoc!
Trzymajcie się!
Nigdy nie czekajcie na ostatnią chwilę z tym co czujecie do drugiej osoby bo możecie nie zdążyć.